Udany wieczór z „Pomocą domową”
Dynamiczna akcja i potężna dawka dobrego humoru – tak można w skrócie określić spektakl wybitnego dramaturga Marca Camolettiego „Pomoc domowa” w reżyserii Tomasza Podsiadłego. Jako przedsmak święta zakochanych, ta wyśmienita komedia omyłek 10 lutego bawiła publiczność w Miejskim Domu Kultury w Lublińcu.
Historia stara jak świat: mąż, żona, kochanek, kochanka; jedno wysyła drugie w daleką podróż, żadne z nich nigdzie nie wyjeżdża. W końcu lądują razem w jednym domu i jest to początek katastrofy. Jednak w sztuce Marca Camolettiego „Pomoc domowa” jest ktoś jeszcze – Nadia, sprytna gosposia, której zadaniem okazuje się nie tylko prowadzić dom „państwa”, ale także zamiatać pod dywan ich różne słabości i grzeszki. Sama Nadia nie lubi, gdy nazywa się ją „sprzątaczką”.
Marc Camoletti dał popis swoich umiejętności już w innych komediach, takich jak słynny „Boeing Boeing”, który został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa w kategorii „najczęściej wystawiana sztuka francuska”. „Pomoc domowa” była już wielokrotnie grana w polskich teatrach. W roli Nadii mogliśmy zobaczyć, m.in. Krystynę Jandę. W Lublińcu w spektaklu wystąpili aktorzy Bałtyckiego Teatru Różnorodności.
Fabuła tej sztuki teatralnej jest prosta i od początku pozwala widzowi w radosnym napięciu oczekiwać na nadciągający miłosny kataklizm. Wszyscy gdzieś jadą, ostatecznie nie jedzie nikt. On zaprasza na upojną noc „Pszczółkę”, a ona „Misiaczka”. Wszyscy myślą, że są w domu sami, jednak nie wiedzą, że przed nimi bardzo zaskakujący wieczór pełen pomyłek i nieokiełznanego chaosu. Trzaskają drzwi, słychać krzyki i mijające się, nieświadome wzajemnej obecności postacie. Aż w końcu, po wielu przejściach i męczących prób unikania, których głównym strategiem jest Nadia, małżonkowie dochodzą do wniosku, że miłość między nimi jest najważniejsza.
Spektakl wystawiony na deskach Miejskiego Domu Kultury w Lublińcu wzbudził wiele emocji. Przede wszystkim słychać było śmiech publiczności, a czasem reakcje zdziwienia i zaskoczenia. Wielokrotnie nagradzano aktorów brawami. Wartka akcja nie pozwalała widzom odetchnąć. Błyskotliwe dialogi są wielkim atutem sztuki, jak na prawdziwą farsę przystało. To zasługa Bartosza Wierzbięty, który opracował tłumaczenie do kultowego „Shreka”.
To była dawka dobrego humoru na święto zakochanych.
Zapraszamy do galerii foto.